Olsztyński architekt Witold Czajkowski postanowił ujawnić publicznie, że jest prawnukiem Juliusza Kossaka. Nie ma już powodu ukrywać tego dalej, ponieważ najcenniejsza jego pamiątka po sławnym przodku, obraz Koń z rzędem idzie pod aukcyjny młotek.
- Właśnie pod tym obrazem urodziłem się przy ulicy Obozowej 6 we Lwowie, gdzie mieścił się znany w środowisku artystów salonik najukochanszej córki Juliusza - Zofii. Imię Zofia nosiła też moja matka, bo było popularne w rodzinie - opowiada pan Witold.
Obraz zatytułowany Koń z rzędem powstał w 1895 roku, a więc ponad wiek temu. Jego dzieje wiążą się z historią sławnego rodu malarzy. Jego świetność zapoczątkował Juliusz Kossak, twórca szkoły polskiego malarstwa.
Juliusz, najmłodszy syn lwowskiego sędziego, który sam miał zostać jurystą, ale natura pociągnęła go do szkicownika i palety. Zarabiał na życie malowaniem koni po dworach i w ten sposób poznał przyszłą żonę - Zofię z Gałczyńskich, córkę bogatego ziemianina z Wielkopolski.
Ich ślub krewni panny młodej potraktowali jako mezalians, bo oto dziedziczka pokaźnego majątku z dnia na dzień została tylko malarzową. Dla zauroczonej osobowością i talentem męża Zofii nie miało to znaczenia, zwłaszcza że jej ojciec zafundował im wyprawę do Paryża.
Tam Jul poznał plejadę znanych artystów i mógł szlifować swój talent. I właśnie w Paryżu, przy akompaniamencie sylwestrowych petard Zofia urodziła mu dwóch synów: Wojciecha i Tadeusza. Ten pierwszy miał w metryce wpisany rok 1856, ale drugi już 1857. W Paryżu urodził się również trzeci syn Kossaków, Stefan. Natomiast córka Zofia przyszła na świat w 1861 roku już w Warszawie. Podobnie jak rok później druga córka Jadwiga.
Na akwareli, której próżno szukać w wystawowych i muzealnych katalogach, Mistrz umieścił swój autoportret i namalował konia w strojnej uprzęży. Zgodnie z przysłowiem, że konia z rzędem daruje się temu, kto się czymś szczególnie wyróżni. W tym wypadku na tak szczególną, choć tylko namalowaną nagrodę zasłużyła córka Juliusza Zofia, wtedy już po mężu Romańska.
- Otrzymała ten obraz z okazji urodzenia pierwszego dziecka po trzynastu latach od zamążpójścia - wyjaśnia Witold Czajkowski. Tym dzieckiem była Maria Romańska.
Z dokumentów przechowywanych przez pana Witolda wynika, że wnuczka Juliusza przyszła na świat 24 października 1895 roku. Urodziła się w uwiecznionym na obrazie dworku w Uładówce na Podolu, który był częścią posiadłości hrabiego Alfreda Potockiego. Dobrami tego arystokraty zarządzał właśnie Kazimierz Romański, mąż Zofii Kossakówny. Również w Uładówce sto lat temu urodziła im się druga córka - Zofia, czyli matka Witolda Czajkowskiego.
- Mój dziadek Kazimierz Romański dorobił się w Uładówce na tyle, że około 1904 roku nabył majątek w Hrusiatyczach na Rusi Halickiej. Wielokrotnie w w jego dworze bywali Kossakowie, co Wojciech Kossak opisał w Listach do żony i przyjaciół, a Magdalena Samozwaniec w książce Maria i Magdalena. Obraz Koń z rzędem wisiał w Hrusiatyczach na honorowym miejscu aż do 1909 roku, gdy dziadek Romański zbankrutował i cały jego majątek poszedł pod młotek. Ale obraz pozostał - opowiada pan Witold.
Co się stało? Historia jakby żywcem wyjęta z dzisiejszego polskiego kapitalizmu. Oto Kazimierz Romański wziął kredyt z banku na zakup nasion buraka cukrowego. Wystawił elegancki dwór, stajnię, laboratorium, ale inwestycja nie zwróciła się ze względu na ostrą konkurencję, zaś bank upomniał się o spłatę pożyczki. Tak oto początkujący biznesmen znów musiał zdać się na łaskę hrabiego Potockiego.
Razem z żoną Zofią i już trojgiem dzieci przenieśli się do Nowosielicy, gdzie Romański ponownie został skromnym zarządcą. Jego praktykantem był wówczas młody Stefan Szczucki, w którym zakochała się kolejna Zofia Kossakówna, wnuczka Juliusza, ale po synu Tadeuszu. Ta sama, którą znamy jako pisarkę Zofię Kossak-Szczucką. To ona w książce Dziedzictwo,w odniesieniu do potomków dziadka, użyła ironicznego sformułowania owoce mezaliansu.
Kazimierzowi Romańskiemu nie było dane dożyć sędziwego wieku. Gdy w 1911 roku na zamku w Starokonstantynowie Wołyńskim wznosił toast na cześć solenizantki Anny Kossak, zabił go zawał serca. Po jego śmierci Zofia Romańska wraz z dziećmi i obrazem przeniosła się do kamienicy przy ul. Obozowej 6 we Lwowie, gdzie w sierpniu 1927 rok urodził się Witold Czajkowski, znany olsztyński architekt.
- W tym saloniku kolejne panny z rodu chwaliły się kandydatami na mężów, tam Wojciech Kossak portretował gości, a jego córka Maria Jasnorzewska-Pawlikowska, zwana przez nas Lilką, recytowała swoje wiersze. Nie słuchałem ich, bo mnie nudziły - żartuje pan Witold.
Jego ojciec Wincenty Czajkowski zginął po 17 września 1939 roku, gdy szedł ze swoim oddziałem w kierunku granicy z Węgrami i po drodze doszło do walki z jakimś oddziałem, jak to potem oficjalnie określono.
Lwów dwukrotnie zajmowała Armia Czerwona, ale na szczęście omijała salonik przy Obozowej. Podczas okupacji nie zachodzili tam również oficerowie niemieccy, choć z pewnością nazwisko Kossak nie było im obce. Tylko podczas bombardowań Konia z rzędem znoszono do piwnicy. Ten obraz traktowany był w rodzinie ze szczególną troską.
W pierwszą rocznicę zakończenia II wojny światowem Lwowem wstrząsnęły nowe wybuchy. Tym razem był to salut altyleryjski dla uczczenia 9 maja. Zofia Kossak-Romańska, córka Juliusza, tak się przejęła tą kanonadą (myślała, że znów wybuchła wojna), że zmarła nagle na zawał serca. Tak jak jej mąż, choć przeżyła go o 35 lat.
- Po śmierci babki mieliśmy dwa wyjścia: jechać w stronę wschodzącego słońca albo na zapad, czyli zachód. Wybraliśmy to drugie. Obraz pojechał z nami do Gdańska, a potem z moją matką, bratem i ciotką Marią Romańską do Kluczborka, gdzie ciotka zmarła bezpotomnie w 1966 roku. Ja zostałem w Sopocie, tam skończyłem gimnazjum, a potem studiowałem na Politechnice Gdańskiej - wspomina Czajkowski.
Po śmierci jego matki w Raciborzu (1983 rok) i brata Kazimierza (1988 rok) obraz znalazł się w Olsztynie. Zgodnie z wolą brata pan Witold przekazał go swej córce Elżbiecie, która przyciśnięta koniecznością życiową postanowiła Konia z rzędem wystawić na aukcji. Choć jest to dzieło Kossaka, jego wartość nie przyprawi o zawrót głowy. Akwarela z czasem płowieje i dlatego jest nieco mniej cenna niż obrazy olejne, jakie malował choćby Wojciech Kossak, współautor Panoramy Racławickiej. Ale nazwisko Kossak samo w sobie jest cenne.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?