Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Obywatel bez przydziału

Marek Książek
W tym kraju nie ma przyszłości - podkreśla z determinacją Jan Świto.
W tym kraju nie ma przyszłości - podkreśla z determinacją Jan Świto.
Olsztyński rencista Jan Świto twierdzi, że najpierw to jego pozbawiono praw obywatelskich, a dopiero potem on wyrzekł się obywatelstwa polskiego. Właśnie wyrzekł się, tak jak syn wyrzeka się wyrodnej matki.

Olsztyński rencista Jan Świto twierdzi, że najpierw to jego pozbawiono praw obywatelskich, a dopiero potem on wyrzekł się obywatelstwa polskiego. Właśnie wyrzekł się, tak jak syn wyrzeka się wyrodnej matki. Czuje się bezpaństwowcem od chwili, gdy przesłał prezydentowi trzy dowody osobiste; swój oraz żony i starszego syna.

W tym kraju nie ma przyszłości - podkreśla z determinacją Jan Świto. Pismo o zrzeczeniu się obywatelstwa wraz z dowodami osobistymi wysłał do Warszawy 11 grudnia 2000 roku listem poleconym, jak wiele innych pism w ostatnim czasie.

- Prezydent nie przestrzega złożonej przed narodem przysięgi - zarzuca głowie państwa i cytuje artykuł 130 Konstytucji RP, który zawiera rotę przysięgi. Wyraźnie stoi tam zapisane, że prezydent będzie ,strzegł niezłomnie godności Narodu", a ,dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli" będą dla niego zawsze najwyższym nakazem. A jak prezydent Aleksander Kwaśniewski traktuje obywatela Świto, świadczą odpowiedzi na listy tego drugiego, gdy prosił o pomoc.

- Odpowiedzi dostaję, ale takie jakieś uładzone - krzywi się rencista. - Prezydent pisze, że nie może wkraczać w kompetencje sądu, bo to inna władza. Radził wysłać skargę do Trybunału Konstytucyjnego. Ale taką skargę musi napisać prawnik, za co musiałbym zapłacić 50 złotych. A mnie na to nie stać. Doszedłem już do takiej determinacji, że obrażam prezesa Sądu Rejonowego.

Zarzuty pod adresem prezydenta RP znalazły się dopiero na szczycie drabiny oskarżeń wyrychtowanej przez obywatela Jana Świto. Na niższych szczebelkach pomieścił organy pośledniejsze, choć przeważnie też państwowe. Natomiast sam dół od kilku lat niepodzielnie zajmuje Spółdzielnia Mieszkaniowa ,Pojezierze". A właściwie jej władze z prezesem Zenonem Procykiem na czele.

Złodzieje, oszuści i wyłudzacze cudzych pieniędzy - to epitety powszechnie stosowane przez lokatora Świto wobec członków zarządu i rady nazorczej spółdzielni. Dwa lata temu w piśmie do sądu żądał postawienia ich w stan oskarżenia, zakazu zajmowania stanowisk kierowniczych na co najmniej 10 lat i zwrócenia wynagrodzeń za cały okres działalności w SM ,Pojezierze".

Dla siebie żądał niewiele, bo tylko przywrócenia w poczet członków spółdzielni i ,likwidacji w całości mojego zadłużenia z tytułu opłat czynszowych z odsetkami włącznie". Poza tym domagał się drobiazgu - 300 tysięcy nowych złotych za ,naruszenie mojej godności osobistej" i pięcioletnie szkalowanie jego rodziny. Choćby obrażanie jego córki tylko za to, że urodziła Polsce dwóch synów.

Żeby nie było wątpliwości, że nie rzuca słów na wiatr, ostrzegł lojalnie: wszystkie dokumenty skserował w kilku kopiach, jedne przesłał do brata do Kanady, a inne zamierzał wysłać do prezydenta RP. Co też później uczynił.

Gdyby ktoś jeszcze się nie domyślił, o co ten cały szum z angażowaniem głowy państwa włącznie, to wyjaśnijmy, że według najnowszych danych ,Pojezierza" Świto zalega spółdzielni 58,9 tys. złotych. Czyli prawie 600 milionów starych złotych! Wchodzą w to opłaty czynszowe i odsetki. Inny lokator na jego miejscu już dawno wylądowałby na bruku, razem z meblami i resztą rodziny. Ale Jan Świto wraz z żoną, trójką dzieci i dwojgiem wnucząt nadal zajmuje M-4 w dziesięciopiętrowym bloku przy ul. Pana Tadeusza w Olsztynie. I dalej nie płaci czynszu. Od czterech lat nawet złotówki miesięcznie!

Jego zaległości zaczęły rosnąć od 1992 roku, kiedy główny lokator stwierdził, że za mieszkanie nie ma z czego płacić. Bo przecież nie z tej marnej renty, którą ,na kręgosłup" dostał w 1986 roku jako były kierowca Komitetu Wojewódzkiego PZPR.

- Kiedyś Solidarność krzyczała, jakie to mieliśmy zarobki. Niech ci ludzie teraz u mnie zobaczą, ile tego było - proponuje Jan Świto.

Cztery lata temu, gdy zawiodły próby nakłonienia pana Świto do spłaty zadłużenia, wykluczono go z członkostwa spółdzielni, a rada nadzorcza ,Pojezierza" wystąpiła o eksmisję jego rodziny z lokalu. Taka decyzja musi być jednak poprzedzona wyrokiem sądowym. Tymczasem od czterech lat sąd takiego wyroku nie jest w stanie wydać. Nic dziwnego, skoro w tym czasie zmieniły się trzy składy orzekające, a pozwanego w jego boju reprezentuje już trzeci adwokat. Ten ostatni też mu nie bardzo pasuje, ale i za niego nie płaci. Bo każdy został mu przyznany z urzędu.

- Już na pierwszej rozprawie w sądzie powiedziałem, że jestem gotów za mieszkanie płacić, jeżeli państwo stworzy mi takie możliwości - tłumaczy Jan Świto. - Czyli albo podwyższy mi rentę, albo da rodzinie pracę. A skoro nie ma dla nas pracy, to niech mi zwróci mój wkład w budowę PRL.

Te same argumenty lokator przedstawiał na wcześniejszych rozmowach z władzami spółdzielni. Przekonywał, że najpierw musi wykarmić rodzinę, bo to jego podstawowy obowiązek. A dopiero potem może myśleć o opłatach za mieszkanie. Chciał zresztą je zostawić i zaadaptować jakąś zlewnię mleka w podolsztyńskiej wsi. Ale prezes Procyk nie tylko nie chciał wypłacić jego wkładu mieszkaniowego, ale i odstąpić od odsetek.

- Owszem, pan Świto proponował takie rozwiązanie - przyznaje Zenon Procyk. - Odpowiedziałem, że jeśli się przeprowadzi, ureguluje zaległy czynsz i złoży podanie o umorzenie odsetek, to rada nadzorcza je rozpatrzy. Miał też udokumentować choroby lub inne przypadki losowe, które podobno dotknęły jego rodzinę. Ale tego nie uczynił. A dłużnik nie może dyktować warunków. Tym bardziej, że to nie zarząd, a spółdzielcy są właścicielami pieniędzy ,Pojezierza". Inni nie będą mu przecież udzielać bezzwrotnego kredytu.

Jan Świto ostro ruszył do kontrnatarcia. Twierdzi, że spółdzielnia zawyża składniki czynszu, a szczególnie opłaty za wodę. Na jego wniosek sąd powołał więc biegłego, który - jak informuje radca prawny ,Pojezierza" - przeliczył wszystko od nowa i istotnie wykrył błąd w odsetkach. W kwocie powyżej 5,3 tys. zł znalazł nieco ponad ... 3 zł. Ale pozbawiony praw spółdzielczych lokator się nie poddaje. Ostatnio wnioskował o zmianę biegłego.

- Ta sprawa tak długo się ciągnie, bo pan Świto jest zwolniony od wpisu sądowego, a adwokata ma z urzędu. Proces nic go więc nie kosztuje - mówi pełnomocnik spółdzielni.

Tymczasem Jan Świto wyliczył, że od początku procesu pozbawiono go praw obywatelskch zawartych aż w 40 artykułach Konstytucji. Nie mówiąc o prawach gwarantowanych w europejskich konwencjach. Naraziła mu się policja, prokuratura i sądownictwo, które bronią władz ,Pojezierza", zamiast wysłać je co najmniej na ciężkie roboty. A na dodatek policja nachodziła go w domu, wyrzuciła z wózkowni narzędzia, którymi syn dorabiał parę groszy, jak również niesłusznie oskarżyła jego synów o kradzież.

- Teraz domagam się zadośćuczynienia za krzywdy moralne i zwrotu moich udziałów w budowie PRL, a także ukaranie winnych za roztrwonienie majątku narodowego. Jak dostanę te pieniądze, to wyjadę, bo w tym kraju nie ma dla mnie przyszłości - podkreśla Jan Świto.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na elblag.naszemiasto.pl Nasze Miasto