MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Policjantka z charakterem

Ewa Domeracka
- Uwielbiam wydawać pieniądze na stroje, to moja zmora - przyznaje się pani Anna.
- Uwielbiam wydawać pieniądze na stroje, to moja zmora - przyznaje się pani Anna.
W innym wcieleniu pewnie byłam pilotem odrzutowca. Fascynują mnie zawody, gdzie ode mnie zależy zdrowie i życie człowieka. Lubię ryzyko, lubię też pomagać ludziom - mówi Anna Apanasewicz.

W innym wcieleniu pewnie byłam pilotem odrzutowca. Fascynują mnie zawody, gdzie ode mnie zależy zdrowie i życie człowieka. Lubię ryzyko, lubię też pomagać ludziom - mówi Anna Apanasewicz.

Gabinet pani podinspektor Anny Apanasewicz w komendzie wojewódzkiej policji nie zostawia jednak wątpliwości, że jest ona stuprocentową kobietą, mimo zamiłowania do ryzyka. Nie wiadomo, czy więcej tam papierów, czy kwiatów. Na małym stoliczku przy biurku kilka kosmetyków, buteleczka perfum. W kącie stos higienicznych chusteczek, bo dość często zdarza się, że jej goście płaczą.

- Proszę popatrzeć na te teczki: alkoholizm, demoralizacja, narkotyki, prostytucja, sekty - to nie są rzeczy wesołe - mówi pani Anna. - Ludzie przychodzą tu, do tego małego pokoju i opowiadają o swoich nieszczęściach, czasem obnażają bardzo intymne, wstydliwe szczegóły, czasem krzyczą, czasem płaczą. Wczoraj na pani miejscu siedziała dwudziestoletnia prostytutka, która uciekła z agencji i ona zużyła trochę z zapasów chusteczek. Muszę uzupełnić...

Wymarzyła sobie psychologię, ale nie dostała się na studia do Gdańska. Zaczęła pracę w milicji, przez 10 lat pracowała w drogówce, jednocześnie kończyła studia. Przełożeni dostrzegli jej psychologiczne zacięcie i umiejętność rozmowy z ludźmi. Doszli do wniosku, że z takimi cechami bardziej się przyda w prewencji. Awansowała do stopnia majora. Żadna policjantka w województwie nie ma tak wysokiego stopnia.

- Jestem ambitna, ale nie o same awanse chodzi - twierdzi pani Anna. - Lubię kontakt z ludźmi. I oni chyba mnie lubią. Alkoholik, którego zamykałam kilka razy, kiedy widzi mnie na ulicy, mówi: ,dzień dobry, nasza pani generał".

Ale żeby ludzi rozumieć, szczególnie tych ze zwichrowanymi życiorysami, trzeba ich poznać.

- Pracowałam już z trudną młodzieżą, z subkulturami i potrzebowałam więcej informacji - wspomina pani Anna. - Byłam wtedy piękna i młoda. Pofarbowaliśmy sobie z kolegami włosy na pięć kolorów, założyliśmy powyciągane swetry i dziurawe dżinsy, i pojechaliśmy na festiwal rockowy do Jarocina. Udawaliśmy początkujących dziennikarzy, mieliśmy kamerę i nagrywaliśmy film video. Chciałam zrozumieć różnice między satanistami, punkami, skinami. Tańczyłam z nimi pogo. I wtedy oni się otwierali, zaczynali mówić. Ktoś ich słuchał, często pierwszy raz w życiu.

Nawet jednak tak silna i energiczna kobieta, jak pani major, ma swoje słabości.

- Uwielbiam wydawać pieniądze na stroje, to moja zmora - przyznaje się pani Anna. - Jak coś mi wpadnie w oko, to muszę to mieć. Nie przyznaję się mężowi, ile kosztował nowy ciuch i tego nauczyłam moją córkę. Masz ładnie wyglądać, a nie mówić, co ile kosztuje.

Ale czy można zaszaleć z wyglądem w mundurze policjantki?

- Mój mundur zawsze jest nienaganny, bo kontroluję strój kolegów. Przepisowa długość spódnicy to siedem centymetrów przed kolanem albo siedem centymetrów za, ja wolę te krótsze - mówi pani Anna. - Kiedy jest cieplej niż 18 stopni Celsjusza, komendant może pozwolić na biały mundur z krótkim rękawem, można też zdjąć krawat.

Jeśli chodzi o krawat, pani major korzysta z wynalazku, którego pozazdrościłby jej nie jeden mężczyzna. Nie potrafi wiązać krawatów, jeśli pod ręką jest mąż, to prosi go o pomoc, a jeśli nie, to ma takie z zapinką albo na rzep. Nie trzeba luzować misternie zawiązanego węzła, żeby go założyć.

- Przepisowe są też buty, zimą długie czarne kozaki bez ozdób. Kiedy jest cieplej, czarne czółenka, obcas 3 do 5 cm. To nie może być szpilka. Obcas powinien być dość gruby. Jak gonisz bandytę, to żeby się nie przewrócić, a jak cię zaatakuje, to żeby go palnąć w łeb - śmieje się pani Anna.

- A teraz na poważnie. Mam to szczęście, że nigdy nie strzelałam do człowieka. Wystrzeliłam raz, ostrzegawczo w powietrze, kiedy jeszcze pracowała w drogówce. Czułam to samo, kiedy ściągałam z dachu wieżowca nastolatkę, która chciała się zabić. Udało mi się, ale ochłonęłam dopiero po dwóch godzinach.

- Boże, co ja będę robić na emeryturze - zastanawia się pani Anna. - Może będę niańczyć wnuki, ale na pewno nie zrezygnuję z pracy społecznej.

Jak sama mówi jest końcówką Ryb, a więc ma więcej cech Barana. Ma jego najważniejszą cechę - upór. Czyta horoskopy, bo zwykle są w nich same pozytywne rzeczy, a lubi optymistyczne prognozy. Od lat jest wegetarianką. Nauczyła córkę wielu ważnych rzeczy, ale nie jest dla niej wzorem w kuchni. Nie umie szyć, haftować, robić na drutach ani gotować, dlatego w kuchni częściej króluje mąż.

Jest absolwentką liceum pedagogicznego w Szczytnie. Po maturze zaczęła pracę w wydziale ruchu drogowego w policji w Olsztynie. Ukończyła pedagogikę opiekuńczo-wychowawczą na WSP w Olsztynie. W 1980 roku zaczęła pracę w wydziale prewencji komendy wojewódzkiej policji i podjęła studia podyplomowe - psychologię rozwoju małżeństwa i rodziny oraz resocjalizację. Oprócz pracy zawodowej udziela się społecznie w Centrum Pomocy Rodzinie.

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na elblag.naszemiasto.pl Nasze Miasto