Pod lód jeziora Czos w Mrągowie wpadł w piątek ośmioletni Piotr. W ostatniej chwili z lodowatej wody wyciągnęli go strażacy.
Chłopiec wraz z starszą siostrą Agnieszką i psem wybrali się na spacer nad jezioro. Chłopak postanowił się poślizgać na zamarzniętym jeziorze i wszedł na nie.
- Szłam pomostem a Piotrek po lodzie - wspomina starsza siostra. - Lód się pod nim załamał i wpadł do jeziora. Zaczęłam krzyczeć i wołać o pomoc. Jeszcze do tej pory cała się trzęsę.
Agnieszka rzuciła bratu smycz, której cały czas się mocno trzymał. Na pomoc szybko przybiegły inne spacerujące w pobliżu dzieci i wspólnie próbowali wyciągnąć Piotrka. Zaczęły dopinać kolejne smycze, gdyż jedna była zbyt krótka, by go utrzymać. Chłopiec trzymając się jedną ręką smyczy, drugą uderzał w taflę lodową.
Ktoś szybko powiadomił strażaków, którzy zjawili się błyskawicznie. Wyciągnęli wyziębionego ośmiolatka na brzeg, gdzie czekała już ekipa pogotowia. Chłopca przywieziono do szpitala.
- Uskarżał się na ból ręki, jednak większych obrażeń nie doznał - powiedział nam jeden z lekarzy.
- Dzięki sprawnej akcji ratunkowej organizm dziecka nie zdążył się wyziębić. Po kilku godzinach pobytu w szpitalu Piotrusia odebrali rodzice - powiedział nam Wojciech Glinka, dyrektor mrągowskiego szpitala.
Ojca chłopca o wypadku powiadomiła straż pożarna. Jechał dwa kilometry, by dowiedzieć się, że synowi nic nie grozi.
- Nogi ugięły mi się, gdy usłyszałem, że Piotrek mało się nie utopił. Całe szcęście, że nic mu się nie stało - opowiada Jan Furgała, ojciec Piotrka.
Co zrobić w trakcie wypadku drogowego?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?